Obraz kliniczny dziecka po doświadczeniu traumy ująć możemy w 4 podstawowych kategoriach:


A. Niestabilność uczuciowa i fizjologiczna

B. Zaburzenia w zakresie uwagi i zachowania

C. Typowe tzw. intruzywne zaburzenia PTSD (zespołu stresu pourazowego)

– wspólne tak dla dorosłych jak i dla dzieci

D. Zaburzenia samooceny i relacji (w tym przywiązania)

 

Pełen obraz kliniczny przedstawiony został w artykule, do którego dostęp uzyskasz prenumerując NEWSLETTER

 

Poniżej, kilka podstawowych a często niedostrzeganych problemów.

 

Kluczowym następstwem traumy jest u dzieci zaburzona autoregulacja. Ta z kolei przekłada się na zakłócenia w funkcjonowaniu organizmu. Zaburzenia posttraumatyczne są przede wszystkim problemem zdrowotnym a nie jedynie wychowawczym.

 

W kategorii zaburzeń fizjologicznych mamy do czynienia z niezwykłymi wahaniami temperatury ciała, częstymi bólami głowy i brzucha, zaburzeniami oddychania, rytmu serca, zaburzeniami gospodarki wodnej, elektrolitycznej, cukrowej, zmianami dermatologicznymi, okresowym nie tolerowaniem niektórych pokarmów i zaburzeniami jedzenia, alergiami, zakłóceniami mechanizmów immunologicznych, zakłóceniami snu etc. Powstaje wtedy obraz odczytywany jako typowe objawy niektórych chorób. Rzecz w tym, że nie podają się one standardowemu leczeniu, albo też ustępują „same” niezależnie od procesu leczenia.

Wymieniony powyżej zestaw zachowań i objawów (sygnałów) powoduje, że zarówno opiekun straumatyzowanego dziecka jak i specjalista czują coraz większe zagrożenie i narasta w nich poczucie bezradności.

 

Najczęściej nikomu nie przychodzi na myśl, że źródłem zaburzeń mogą być pozornie drobne problemy codzienne czy wydarzenie sprzed wielu miesięcy czy nawet lat i to takie, które w potocznym rozumieniu nie ma nic wspólnego tak z traumą jak i z somatycznymi reakcjami dającymi efekt "choroby".

 

Ponadto - dziecko z zaburzonymi mechanizmami regulacyjnymi inaczej pachnie (wpływ specyficznych hormonów, umownie zwanych hormonami stresu), inaczej się porusza (różnego typu napięcia mięśniowe, przykurcze etc.), unika kontaktu wzrokowego, ma „nienaturalną” (często "odpychającą" - kojarzoną błędnie z arogancją) mimikę, ton i modulację głosu.

Wszystko to razem tworzy mieszankę mniej lub bardziej subtelnych sygnałów, które świadomie i nieświadomie odbieramy. Będący wynikiem naturalnego "dostrojenia" do dziecka i odczuwany w związku z nim dyskomfort (np. niezrozumiały dla nas własny niepokój) to często pierwszy bardzo ważny sygnał. Sygnał często lekceważony i "zbywany" określeniem: "ależ to dziecko jest denerwujące".

Co więcej - zaburzony system regulacyjny organizmu daje w efekcie szereg specyficznych zaburzeń percepcyjnych, które niezwykle trudno ująć w zrozumiałych kategoriach medycznych. Czołowe miejsce zajmują tu chwilowe zaburzenia słyszenia, których obraz zależy od fazy deregulacji w jakiej znajduje się dziecko. Dla przykładu narząd słuchu „wyłapuje” z otoczenia dźwięki istotne z punktu widzenia zagrożenia a nie potrafi właściwie odczytać tego co się do dziecka mówi (np. zjawisko „obcinania” końcówek słów wskutek nieprawidłowej pracy mięśni ucha środkowego). Tło dźwiękowe („szumy” z otoczenia) staje się pierwszoplanowe – przekaz słowny – istotny w komunikacji - staje się „szumem” i pozornie grzecznie słuchające nas dziecko nic lub niewiele rozumie z tego co do niego mówimy.

Należy mieć świadomość, że podstawowym mechanizmem obronnym jaki w sytuacji zagrożenia "stosuje" organizm dziecka jest dysocjacja. I ten własnie mechanizm jest źródłem większości przeoczeń i pomyłek diagnostycznych. Uznajemy, że skoro dziecko jest "spokojne" to wszystko jest w porządku. "Walczymy" przeważnie z nadpobudliwością.

Dysocjacja przynosi w efekcie np. „nieobecność” dziecka, ziewanie, „zasypianie”, bezruch, szokujące i trudne do zaakceptowania luki w pamięci, lub w bardziej zaawansowanej postaci zjawiska „wielu osobowości” (nie mylmy ich z psychozą). W poniedziałek poprosimy Kasię, żeby przygotowała na lekcję prezentację. Kasia przygotuje ale nie weźmie do szkoły płytki, bo we wtorek ona będzie już „Anią” – a Ania nie umie obsługiwać komputera. Nietrudno wyobrazić sobie, co w takich sytuacjach myślą i czują opiekun i nauczyciel.

Jednocześnie „przełączanie” z fazy pobudzenia do fazy dysocjacji występuje często z amplitudą kilkusekundową. Nie dysponujący specjalistycznym klinicznym doświadczeniem opiekun czy nawet specjalista psycholog/pedagog nie zdaje sobie sprawy, że w trakcie kilkuminutowej rozmowy dziecko wielokrotnie przechodziło z jednej fazy do drugiej – a więc w znanych mu kategoriach diagnostycznych było wielokrotnie raz dzieckiem „nadpobudliwym” a po kilku chwilach dzieckiem z pełnoobjawowa „depresją”. Podobnie nauczyciel – nie zdaje sobie często sprawy z tego, że w trakcie jednej lekcji dziecko przeżyć może kilka lub kilkanaście percepcyjnych „odpłynięć” w trakcie których całkowicie nie przyswaja prezentowanego materiału. Tego rodzaju i podobne zjawiska całkowicie dezorientują otoczenie i wykluczają jakiekolwiek sensowne działania.



© SOnDiR copyright 2011


 



 

 
 
 
 
 

Joomla Templates by Joomla51.com

nslt.pl - choroba sieroca, trauma, agresywne dziecko, dziecko adoptowane, przemoc w szkole, trudne dziecko, psychotraumatologia i dziecko nadpobudliwe